Melanie zna świat tylko ze swojej celi, z korytarza, którym codziennie wiozą ją do klasy i z łazienek, które odwiedza raz w tygodniu. Dziewczyna ma dziesięć lat i powoli zastanawia się dlaczego świat funkcjonuje tak, a nie inaczej. Czasami strażnicy biorą któreś z dzieci za zakazane przejście, lecz one nigdy już nie wracają. Tego dnia wybór pada na nią...
Książka swego czasu była bardzo wychwalana. Recenzenci wychwalają jej dopracowanie, pomysł, fabułę czy cudownych bohaterów. Czy naprawdę jest taka dobra?
Czytając ją miałam wrażenie, że ponownie czytam Więźnia labiryntu, a dokładniej Próby ognia. Ucieczka do bezpiecznego miejsca przez miasta, gdzie na każdym kroku czają się zarażeni i trzeba sobie jakoś z nimi poradzić.
Powieść ciągnęła się niemiłosiernie przez ciągłe rozmyślania bohaterów. Naprawdę rozumiem starsza kobieta wspomina czasy przed Załamaniem. Młody chłopak chciałby zaznać normalnego życia, zakochać się, przeżyć swój pierwszy raz, a nie co chwila obracać się i zastanawiać czy to nie przypadkiem Głodny. Rozumiem zabieg autora i dobrze, że to zrobił, ale nie na pięć stron wałkować ciągle ten sam temat. Można było usnąć...
Największym chyba plusem i ratunkiem Pandory są bohaterowie. Melanie była nadzwyczaj inteligentnym i rozsądnym dzieckiem i mimo swojej "choroby" zachowywała się bardziej racjonalnie niż dorośli. Miała swoje wady, ale dało się ją polubić. Justineau, nauczycielka była taką typową kobietą- matką (nie, ona nie miała dziecka). zachowywała się tak, jak powinna taka osoba, dlatego ją najbardziej polubiłam i przejmowałam się jej losami. Jeszcze jest pani doktor, której miałam ochotę oderwać głową i spalić. I ona została tak wykreowana żeby nikt jej nie lubił, bo wątpię by komuś przypadła do gustu.
Naprawdę nie lubię źle mówić o książkach, ale o tej nie mam nic prawie pozytywnego do powiedzenia. Nastawiłam się na ciekawą książkę o apokalipsie, o wyjątkowej jednostce, która może ich uratować ect. A dostałam oklepany schemat z innych książek z irytującą panią doktor. Chociaż dużym zaskoczeniem była dla mnie końcówka, której się nie spodziewałam! Bardzo smutne zakończenie, ale dobre i takie realne (chociaż co w książce apokaliptycznej może być realne xd). Pomysł na głodnych w sumie też nie był zły i widać, że autor do tego dobrze się przyłożył, bo te a'la zombi były intrygujące i nie spotkałam takich jeszcze w książkach.
Także ja książki Wam polecać nie będę, bo mi się nie podobała, ale! Jeżeli macie ochotę na książkę o dobrze skonstruowanych potworach, intrygującej jednostce to możecie spróbować Pandory. Ma ciekawych bohaterów i zakończenie jest niczego sobie. Tylko nie zrażajcie się pierwszymi rozdziałami, bo są one trochę ciężkie do przejścia, później jest ciut lepiej. Dajcie znać czy książkę czytaliście, a może macie w planach?
Autor: M. R. Carey
Wydawnictwo: Otwarte
Tłumaczenie: Martyna Tomczak
Data wydania: czerwiec 2016
Ilość stron: 416
Gatunek: Thriller
Moja ocena: 4/10
ZACZYTANEGO DNIA ŻYCZĘ! ♥
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz