Bardzo się cieszę, że na kontynuację nie musieliśmy tak długo czekać! Pierwsza część mnie zauroczyła i dobrze rozpoczęła nowy rok. Byłam ciekawa jakie będą dalsze losy wyspy i ich mieszkańców, zwłaszcza, że zakończenie pierwszej części zapowiadało dużo problemów. I właśnie to dostaliśmy w kontynuacji. Pojawiło się dużo nowych wątków, mamy okazję poznać drugi klan i ich perypetie oraz śledzić losy ulubionych postaci.
No i jeśli o postaciach mówimy, to warto powiedzieć, co się u nich zmieniło. Jack ma załamanie przez wydarzenia z pierwszej części. Nie wie co ze sobą zrobić i nie widzi dla siebie przyszłości. Nic nie sprawia mu przyjemności ani radości, ale musi robić dobrą minę do złej gry, ze względu na rodzinę. Duchy raczej też mu nie sprzyjają, a wręcz utrudniają egzystencję. Chłopak wie, że jego stan się poprawi, gdy odzyska ukochaną, dlatego podejmuje kilka ryzykownych decyzji, które mogą go uratować lub pozbawić życia. Adaria jest zmuszona zaadaptować się w nowej sytuacji wśród nowych osób. Poznaje drugą stronę i zdaje sobie sprawę, że nie wszystko jest czarno-białe. Jednak królewskie intrygi ją przerażają i ma rozterki czy jest to właściwa droga. Stara się łagodzić napięcia i zrozumieć postępowanie innych. Jej serce jednak wie, że to ciężkie zadania, zwłaszcza bez bliskich jej osób. Czuje się osamotniona i przez cały czas kontrolowana. Torin i Sidra także przeżywają kryzys. Ich klan ma duże problemy, a oni nie mają możliwości by temu zapobiec. Każde z nich szuka rozwiązania na własną rękę, a przez to rodzą się między nimi konflikty.
Sytuacje bohaterów nie są proste i każdy z nich, musi się zmierzyć z nimi na własny sposób. Jednak pomimo tego powieść nie straciła na tym, a wręcz zyskała. Ponownie mamy w niej perspektywy różnych postaci, co dodaje dynamiki. Ale styl autorki się przy tym nie zmienił, dalej mamy spokojne tempo, a i tak trudno się od niej oderwać. Magicznie przyciągające opisy, rak zbędnych wątków i powolne wyjaśnianie wszystkich wątków. Chociaż przy tej części mam małe obiekcje. No zakończenie mnie zawiodło. Liczyłam na trochę inne rozwiązanie, a poszło to w zupełnie innym kierunku i nie do końca to kupuje. Jakoś to było za proste i do przewidzenia. Chociaż sam wątek z Bane'm był super, tak rozwiązania między klanami, takie za proste i banalne. Szkoda, że skończyło się w takim momencie i nie otrzymaliśmy może dodatkowego rozdziału po jakimś czasie. Można sobie obstawiać jak to dalej się potoczy, ale zabrakło tej ostatniej kropki do pełnej satysfakcji.
Podsumowując to naprawdę świetny powiew świeżości w literaturze. Autorka pokazuje, że nie trzeba tworzyć akcji goniącej akcji, by powieść interesowała i wciągała. Można to zrobić opisami czy relacjami pomiędzy bohaterami. Teraz na jesienny okres to idealna lektura. Przeniesie Was na małą wyspę, a której dzieje się magia, a życie w zgodzie z duchami natury jest niezbędna. Pokaże że magię można pokazać też z innej strony, a i tak będzie to interesujące. I choć zakończenie w moim odczuciu nie było w pełni satysfakcjonujące, to coś czuję, że dla wielu osób będzie genialne, dlatego gorąco Wam tą dylogię polecam!
| Autor: Rebecca Ross| Wydawnictwo: Muza, You&YA| Tłumaczenie: Ewa Skórka| Seria: Elements of Cadence (tom 2)| Data wydania: 27.09.2023| Liczba stron: 479| Gatunek: fantastyka| Moja ocena: 7/10|
Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu You&Ya ♥