Ciekawa okłada i enigmatyczny opis to główne czynniki, które mnie do tego tytułu skusiły. Jednak dawno nie miałam takiej sytuacji, że o jednej książce tyle razy zmieniałam zdanie. Dobre pierwsze spojrzenie, początek czytanie, za mną 50 stron i chciałam ją porzucić, jednak przemogłam się, kontynuowałam i nagle przepadłam! Nie spodziewałam się tylu skrajnych emocji, ale z drugiej strony cieszę się, bo dzięki temu szybko o niej nie zapomnę.
Jeśli chodzi o fabułę to miałam troszkę wrażenie, że autor na siłę próbuje skomplikować życie bohaterom. Jasne im dalej tym się to bardziej rozjaśnia i można niektóre fakty zaakceptować, jednak dalej pozostało mi kilka punktów, które są dalej niezrozumiałe. Szkoda też nie postacie nie zostały bardziej rozwinięte, choć o tym później. Sama zagadka była ciekawa i w pewnym momencie dałam się nabrać i poszłam złym tropem, to później dość łatwo było dojść do tego, kto stał za tym wszystkim, bo tak jak w paradokumentach, mamy na tyle małą liczbę postacie, że nawet strzelając, jest duże prawdopodobieństwo, że traficie.
No i postacie... Zostały dość enigmatycznie przedstawione. Autor dał nam ogólny opis i jakąś cechę, na podstawie której mamy ją zapamiętać i tyle. Zostały rzucone jakieś pojedyncze fragmenty, które mają ułatwić rozwiązanie zagadki, ale potem są olewane w reszcie fabuły ani w żaden sposób nie rozwijane. Taki najprostszy i z brzegu przykład, Léo podrabiał znane obrazy, trafił za to do więzienia i po 3 latach wyszedł, ale nie wiemy jak został złapany, czy ktoś go zdradził czy ktoś zgłosił oszukanie, no tyle pytań i brak odpowiedzi, ale później w fabule, dzięki temu, że on się tym zajmował zna osoby, które mogą im w czymś innym pomóc. I tak to wygląda przez całą książkę. Szkoda, bo był w tym potencjał.
Sam styl autora nie jest zły. Jak już się wciągniemy w fabułę, to później trudno się oderwać. Początek jest ciężki, bo za bardzo nie wiadomo o co chodzi i w jakim kierunki to idzie. Też jest to bardziej powieść dla osób, które choć w delikatny sposób ogarniają sztukę. Tutaj przewija się przez całą powieść i nawet najbardziej podstawowa wiedza sprawi, że lepiej ją zrozumiecie, zwłaszcza postać Czartoryskiego. Nie jest to niezbędna konieczność, ale zawsze łatwiej, choć autor miesza fakty z inwencją twórczą.
Także podsumowując, jest to ciekawa powieść. Na pierwszym planie mamy zagadkę do rozwiązania, a na drugim relacje pomiędzy bohaterami. Choć one też idą w błyskawicznym tempie, to jednak jakoś większych zarzutów do tej relacji nie mam i zakończenie lekko łamie serce. Na letnie popołudnie jest naprawdę przyjemna i warta uwagi. U mnie w pamięci zdecydowanie zostanie na dłuższy czas ze względu na zmienność emocji, jakie u mnie wywoływała :)
| Autor: Mark Miller| Wydawnictwo: W.A.B.| Tłumaczenie: Adriana Celińska| Liczba stron: 384| Data wydania: 26.07.2023| Gatunek: obyczajowa, romans| Moja ocena: 7/10|
Czuję się zachęcona do przeczytania tej książki.
OdpowiedzUsuń