Czy seria Rodzina Monet to jeden wielki red flag?

Hailie to raczej klasyczna nastolatka. Żyje z mamą i babcią skromnie, ale szczęśliwie. Jednak ten czas w jednym momencie ulega zmianie. Najbliższe jej osoby w jednej chwili giną w wypadku samochodem. Dziewczyna myśli, że trafi do domu dziecka lub jakieś rodziny zastępczej. Jakie jest jej zaskoczenie, kiedy okazuje się, że ma rodzinę, która postanawia się nią zaopiekować. Wychodzi na jaw nagle, że ma pięciu braci, musi przeprowadzić się do Pensylwanii i zapoznać się z nowymi członkami rodziny. Jacy się oni okażą? Jakie nowe życie ją czeka? 


I tak słowem wstępu, nie mam nic do osób, którym ta seria się podoba, rozumiem co może zachwycać, jednak osobiście zauważyłam kilka wątków, które wzbudziły mój niepokój i zniesmaczenie...


Po wielu zachwytach, które widziałam w internecie chciałam sprawdzić, o co z tą serią chodzi. Zapoznałam się z pierwszym tomem i się załamałam, miałam nadzieję, że w drugiej części może się to poprawi, ale jednak mamy jeszcze większą tendencję spadkową i z tego powodu właśnie pojawia się ten post. Nie rozumiem w ostatnim czasie fenomenu książek, które przedstawiają tyle złych wzorców i jak dużo młodszej młodzieży to czyta i się tym zachwyca. W dalszej części postaram się argumentować moje wątpliwości tak, by jak najmniej zdradzać szczegółów z fabuły, gdyby ktoś był nią zainteresowany.


Po pierwsze strasznie nie podoba mi się to, jak traktowana jest nasza główna bohaterka. Trafia w zupełnie nowe miejsce, nie zna zupełnie nikogo, a oczekiwania i zasady opiekuna prawnego nie mają końca. W jednej z części padło stwierdzenie, że oni najchętniej gdyby mogli, to zamknęli by ją w zamku zabezpieczonym całym stadem smoków i rzeczywiście coś w tym jest. Wiadomo, że wiek 15-16 lat to okres, kiedy zaczynamy dorastać, chcemy próbować nowych rzeczy, poznawać nowych ludzi i bawić się. Jej rodzina kompletnie ma to w nosie i wszystkiego jej zakazuje, kontroluje na każdym kroku. Dziewczyna nie może nawet swobodnie czuć się w szkole, bo do tej samej chodzi część braci, poza tym oni wręcz rządzą tym budynkiem i nic się przed nimi nie ukryje. Dosłownie Hailie jest zamknięta w złotej klatce. Nie ma możliwości żadnej swobody. Jak czytałam po raz enty, że bracia robią jej awanturę o to, że ma z krótką bluzę, za duży dekolt lub rozciętą spódnice to nerwica mnie trafiała. Inna sprawa, dziewczyna widać, że miała kompleksy i jeżeli chciała odrobinę odsłonić ciała, by poczuć się ładna, a oni jej tego zabraniali, to jak miała poczuć się lepiej?


Druga sprawa, to gdzieś w połowie pierwszej części drugiego tomu, odniosłam wrażenie, że mamy tu przedstawiony wręcz syndrom sztokholmski. Z pozoru bracia uwielbiają swoją siostrę, mają do niej słabość i spełniają jej kilka zachcianek, ale tylko po to, by przysłonić ich kolejne zasady, ograniczenia i bolączki, które z nimi ma. Skoro jedna osoba z rodziny cały czas jej dokucza, drażni, kabluje na nią czy wyżywa się psychicznie, ale za to na wakacje poleci sobie do Tajlandii to przecież nic się nie stało? Miałam odczucia, że Hailie czuje się przez cały czas zastraszana. Najlepszym przykładem na to, nie wdając się w szczegóły, to moment kiedy dziewczyna dostała okresu... I tak podziwiam ją, że ma tyle cierpliwości i wyrozumiałości dla tej rodzinki. 


No po trzecie zachowanie tych braciszków, to jest śmiech na sali. Autorka starała się stworzyć ich tak, by każdy był inny i się czymś wyróżniał i wraz z kolejnymi częściami idzie to coraz lepiej. Tylko oni są straszni. Osobiście w życiu bym się z nimi nie dogadała i miała w nosie ich postępowanie. To ile tajemnic przed nią mają to czysty paradoks. Najpierw o niczym jej nie mówią, potem wsadzają wręcz na minę i później dziwią się, że miała taką reakcję. Dodatkowo to co oni sobą ubzdurali, że na przykład na czort jej prawo jazdy, umawianie się z chłopakami, skoro ona jest na to za młoda i żaden facet nie jest dla niej odpowiedni, chodzenie na jakieś dyskoteki, wykluczone. Najbardziej chyba rozwaliło mnie, że zrobili jej awanturę o to, że czyta książkę, w której są opisane sceny zbliżeń.


No i ostatni punkt opiszę dość skrótowo, bo mogą pojawić się spojlery. Chodzi mi o problemy z jedzeniem naszej głównej bohaterki. Przez całą sytuację, w której się znalazła zaczęła mieć problemy. Rodzinka cudowna, zamiast udać się do specjalisty, terapię cokolwiek by w zdrowy sposób jej pomóc, zaczęła jej robić wyrzuty i zmuszała do jedzenia nie zawsze w odpowiednich ilościach. Ten wątek irytuje mnie za każdym razem gdy się pojawia i doprowadza do wariacji.


Naprawdę zastanawiam się, jak ta historia dalej się potoczy, bo im więcej części czytam, tym bardziej jestem przerażona. Pojawia mi się tyle ostrzegawczych znaków, że mi słów brakuje. Jeżeli nie doszukuje się w niej głębi, to może być ona w porządku. Czyta się ją szybko, ma kilka zabawniejszych momentów i akcji też jest całkiem skoro, dodatkowo ciągłe zaskoczenia z powodu nowo odkrytych tajemnic. Jednak nie zmienia to faktu, że no nie przedstawia dobrych wzorców. Nielegalne interesy, wychowywanie się na luksusie, rządzenie wszystkimi, przemoc pod byle pretekstem, ograniczanie wolności człowieka, niesprawiedliwe traktowanie, podwójne standardy wobec członków rodziny, przedmiotowe traktowanie kobiet, przemoc psychiczna i zastraszanie, wykorzystywanie znanego nazwiska dla własnych korzyści, no dramat. Nie wiem czy będę czytać kolejne tomy jak się pojawią, po tych trzech co mam, to chyba na razie mi wystarczy. Chociaż znając siebie, odpali mi się masochista i jak się pojawią, to będę się zapoznawać i narzekać na to.

1 komentarz :

  1. Do tej pory trafiłam na same pochlebne recenzje tego cyklu, więc muszę wyrobić sobie własną opinię na jego temat.

    OdpowiedzUsuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka