#623 "Mieć kochającą rodzinę oznacza bać się, a mimo to wierzyć, że wszystko będzie dobrze."- "Czarny flaming" ♥

Michael od lat młodzieńczych czuje, że nigdzie nie pasuje. Żyje z matką, bo ojciec kompletnie nie interesuje się synem. Jego pochodzenie to istna mieszanka kulturowa, dlatego trudno odnaleźć mu się w grupach. Nie poprawia to także fakt, że zamiast kolegów ma prawie same koleżanki, a zamiast samochodów bardziej fascynują go lalki. Powieść o dorastaniu, szukania własnej tożsamości i trudnych decyzjach. Czy Michael znajdzie wreszcie miejsce dla siebie? Jakie przeciwności go spotkają?

Powiem tak, uwielbiam książki pisane wierszem wolnym. Jest to taka forma, która do mnie przemawia i z wielką przyjemnością po nią sięgam, dlatego "Czarny flaming", od razu mnie zainteresował. Jednakże po skończeniu jej, mam mocno mieszane odczucia i trochę trudno mi ją ocenić...

 

Sam pomysł na książkę jest interesujący. Poznajemy historię chłopaka od dzieciństwa, do czasów studenckich. Zagłębiamy się w perypetie rodzinne oraz rozterki głównego bohatera. I to jest interesujące, bo nie ma on w życiu łatwo, przez swoje pochodzenie nie może się nigdzie odnaleźć, a jego zainteresowania też nie należą do powszechnych. I pod tym względem naprawdę było to dobre, jego szukanie, próbowanie czegoś nowego, wątpliwości i rozmyślenia.

 

Jednak dla mnie duży problem stanowili bohaterowie, a zwłaszcza Michael. Tak jak wspominałam przed chwilą, jego ogólnie historia jest w porządku, ale zachowanie pozostawia wiele do życzenia. Pod pewnymi aspektami mocno mnie irytował, drażnił, a wręcz wpadało to w hipokryzje. Rozumiem młodość, bunt czy popełnianie błędów. Jednak niektóre sprawy były absurdalne. Taki przykład, Michael wspomina, że kocha swoją rodzinę, że ma super kontakt z mamą i siostrą, nie stało się w międzyczasie nic, co miałoby to popsuć. Jednak tylko wyjeżdża na studia to rodzinę zaczyna unikać, nie odbiera od nich telefonów, nic. Nie podobała mi się taka niekonsekwencja w tym co bohater myślał, a tym co robił. Był trochę ciepłą kluchą, która sama nie wie czego tak naprawdę chce. Potrzebuje mieć pełną akceptację, a jakby to, że ktoś zada średnio wygodne pytanie lub wytknie mu błąd, było znęcaniem się nad nim lub wykluczeniem go. Za to rodzina chłopaka była interesująca, bo bardzo polubiłam jego wujka, mamę (choć miała swoje gorsze momenty) i rodzeństwo. Wykazywali się wyrozumiałością, bezwarunkową miłością i wsparciem, czego chyba główny bohater nie widział.

 

Jeżeli chodzi o styl, to też nie do końca potrafiłam się w niego wczuć. Nie szła mi książka szybko, nie wkręciłam się w fabułę i nie przeżywałam wydarzeń, nie porwała mnie totalnie. To było takie przerost formy nad treścią. Wiersze wolne w swojej prostocie przekazują wiele pomiędzy wierszami, a tutaj tego zabrakło. Jedyne co mnie totalnie kupiło to przepiękne wydanie. Jest ono prześliczne i dla samej okładki i ilustracji mogłabym ją posiadać.

 

Jest mi niezmiernie przykro, że nie przypadła mi ona do gustu. Zapowiadała się naprawdę dobrze, jednak przekaz do mnie kompletnie nie trafił. Choć poruszane wątki są ciekawe i ważne dla młodych osób, to czasami była tam pokazana czysta hipokryzja. I o dziwo nie zamierzam odradzać Wam tej pozycji, ponieważ wydaje mi się, że można przymknąć oko na gorsze aspekty, a skupić się na przekazie i tym, co możemy znaleźć pomiędzy wierszami. Choć nie zostaną fanką historii, to doceniam jej wkład w literaturę, młodym dorosłym może ona pomóc lub otworzyć oczy na niektóre sprawy.


| Autor: Dean Atta| Wydawnictwo: Prószyński i S-ka| Tłumaczenia: Monika Bukowska| Liczba stron: 360| Data wydania: 06.09.2022| Gatunek: literatura młodzieżowa| Moja ocena: 3/10|

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka