Welcome in City of books!
Trochę mnie w blogosferze nie było, ale potrzebowałam przerwy. Teraz jeszcze za moment rozpoczęcie roku szkolnego było trzeba zacząć się przygotowywać. O! Mam do Was ważne pytanie, a mianowicie: chcielibyście abym zrobiła post o moich zakupach szkolnych? Jeśli tak piszcie w komentarzach. A tak powracając dzisiaj recenzja książki, którą wylosowałam jako książkę miesiąca, czyli Tak wygląda szczęście, tak oto zapraszam Was do jej recenzji!
Autor: Jennifer Smith
Tłumaczenie: Hrycak Beata
Wydawnictwo: Bukowy Las
Ilość stron: 400
Data premiery: 31.01.2014
Moja ocena: 6/10
Opis:
Graham Larkin oraz Ellie O’Neill poznają się – choć tylko wirtualnie –
gdy Graham przypadkowo wysyła do Ellie dwa e-maile w sprawie swojej
domowej świnki, Wilbura. Dwoje siedemnastolatków nawiązuje internetową
znajomość, mimo że mieszkają na dwóch krańcach kraju i nawet nie znają
swoich imion. W błyskotliwej korespondencji dzielą się szczegółami ze
swojego życia, lecz nie mówią sobie wszystkiego. Graham nie wie o
tajemnicy ukrytej w drzewie genealogicznym Ellie, a ona jest nieświadoma
życia Grahama w świetle reflektorów. Splot okoliczności sprawia, że ich
znajomość przenosi się z sieci do rzeczywistości. Lecz czy ludzie z tak
różnych światów mogą być razem?
"Są różne rodzaje szczęścia. Niektóre nie potrzebują żadnych dowodów."
Opis chyba mówi sam za siebie: kolejne love story... I tak rzeczywiście jest dwójka nastolatków z dwóch różnych światów, jest w sobie po uszy zakochani, ale czy mogą być razem gdy różni ich tak wiele i mają mnóstwo przeciwności ze strony świata? Szczerze może mam złe odczucia po tej książce, bo już mnie obrzydzają właśnie takie romansidła i nie potrafię sprawić bym polubiła tą historię lub po prostu była taka sobie. A już mówię dlaczego...
"- Jesteście sobie bliscy?
- Byliśmy. Dawniej."
Przede wszystkim jak dla mnie było zdecydowanie za dużo opisów, które nie zawsze były potrzebne. Do tego niezbyt lekki język. Książka mi ciążyła. Sama historia nie była zła i nie zaprzeczę, że nie kibicowałam im aby byli razem, ale równie dobrze książka mogła mieć 200 stron i też byłaby dobra, a nie mega długaśnie opisy, które mi się ciągnęły niemiłosiernie...
"We wschodzie słońca po prostu nie ma nic smutnego."
Co do bohaterów wszyscy prócz Grahama mnie irytowali -,- Ellie musiała poznać ojca, niby kochała Grahama, spotkała się z nim, ale jak były kamery to uciekała przed nim. Spoko rozumiem nie chciała wzbudzać zainteresowania, ale to po cholerę przychodziła do niego na plan filmowy? Matka też nie była lepsza, widziała, że córka ma problem, bo kocha chłopaka i nie wie co robić, bo on jest sławny, a przez dociekliwość dziennikarzy może wyjść na jaw ich tajemnica, to zamiast pogadać szczerze z dziewczyną to po prostu zakazuje jej się z chłopakiem spotykać. I jak można lubić takie postacie?
"- Witaj - powiedział, na co ona się uśmiechnęła.
- Dzień dobry.
- Tak - przyznał. - Jest naprawdę dobry."
Sama historia ma coś w sobie takiego ciekawego, ze mimo tych postaci i opisów chciałam ją skończyć i wiedzieć co się stanie z bohaterami i o jaką tajemnicę chodzi. Ogólnie z zakończenie jestem zadowolona, choć czego innego się spodziewałam, jednak zostałam mile zakończona.
"-Dziękuję. Ale nie tak wygląda szczęście.
-No to jak?
-Wschody słońca nad przystanią. Lody w upalny dzień. Szum fal na ulicy. Mój pies zwijający się w kłębek na kanapie obok mnie. Wieczorne spacery. Świetne filmy. Burze z piorunami. Dobry cheeseburger. Piątki. Soboty. Nawet środy. Moczenie w wodze u nóg. Spodnie od piżamy. Japonki. Pływanie. Poezja. Brak uśmiechniętych buziek w e-mailu. A jak wygląda dla ciebie?"
Książka to typowe love story, niezobowiązująca i w miarę lekka historia. Nie ma w niej noc nowego czego się jeszcze nie czytała, więc mimo wszystko polecam :3
OSTATNIEGO WAKACYJNEGO ZACZYTANIA ŻYCZĘ! ♥
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz