#308 "Jedynym sposobem na dalsze życie bez żalu było zaakceptowanie przeszłości."- "Zmiana" ♥


Jack i Cassie ponownie się spotykają. Mają sobie mnóstwo rzeczy do powiedzenia. Tylko czy będą mieli odwagę? Czy znajdzie się nadzieja na wybaczenie i ruszenie naprzód? Stres, presja i okrucieństwo prasy, wystawi tą dwójką na kolejne próby. Czy bohaterowie sobie wybaczą? Czy przetrwają? Kto na tym najwięcej ucierpi?


Pamiętacie jak opowiadałam Wam o pierwszym tomie i wspominałam o tym, że ta powieść powiela wszelkie możliwe i znane schematy? Z drugim tomem jest identycznie. Nic nie sprawia, że ta powieść jakoś się szczególnie wyróżnia, może okładka, bo jest całkiem ładna. Poza tym, nie ma zupełnie nic.

Pierwsze sto pięćdziesiąt stron to powtórzenie historii, tylko z innej perspektywy. Ci co czytali pierwszy tom, to chodzi o moment z końcówki, czasowo pół roku. To było nudne, przewidywalne i tylko denerwujące. Po pewnych wydarzeniach, wiadome było, dlaczego Jack tak długo zwlekał. Nie rozumiem, po co było to jeszcze bardziej rozciągać. Na jednym tomie mogłoby się to zakończyć. Po prostu dopisać z pięćdziesiąt stron więcej i zamknąć tą historię w jednej części.

Bohaterowie to dla mnie istna katorga. Jak w pierwszym tomie, jeszcze ich tolerowałam, to w drugim byli dla mnie bezmyślni. Nie rozumiem zachowania Cassie, na końcówce pierwszego tomu rozpacza i mówi sobie, że nie pozwoli się więcej skrzywdzić, a tu nagle pojawia się Jack i domyślcie się, co ona zrobi? To nawet Anastasia pod koniec Pięćdziesięciu twarzy Grey'a potrafiła mu powiedzieć "nie" i odejść. Gdzie się podział ten tej rozum? Okey, przyznaję, że nie straciła ciętego języka, jednak nie były one już na tyle dobre, by rozbawić czytelnika. Za to Jack to już kompletnie brak mi do niego słów. Zachowywał się trochę jak jaskiniowiec. Teraz tak myśląc nad tą recenzją, wpadłam na jedną zagwozdkę, dlaczego Jack nie wynajął kogoś, kto by na bieżąco sprawdzał co o nim i o Cassie piszą na wszelakich mediach i zgłaszał mu tej najgorsze? W ten sposób oszczędziłby sobie czas i nerwy. Byłby na bieżąco z informacjami na swój temat, zwłaszcza jakby prasa przesadziła. No ale nie, musieli pociągnąć to inaczej, bo bez tego nie byłoby kolejnych stu stron powieści.

Jedyne czym ta powieść może się pochwalić, to przystępny język i styl. Dzięki niemu udało mi się szybko przebrnąć przez tą powieść i móc jeszcze szybciej o niej zapomnieć!

Nie wiem czy powinnam dalej znęcać się nad tą powieścią. Uważam że ten tom kompletnie nie był potrzebny. To po prostu długi epilog i ciągnięcie na siłę jakieś akcji. Później autorka dokładała, aby tego więcej i więcej i już chyba pod koniec nie wiedziała jak to zakończyć. Nie wiem, co będzie w trzecim tomie, bo dla mnie ta historia jest już kompletna i nie widzę żadnego sensu brnięcia w to dalej i szukaniu na siłę problemów. Ja osobiście nie polecam tej serii. Miała to być urocza, zabawna i wzruszająca opowieść. Cieszę się, że podczas lektury na nic się nie nastawiałam, bo w przeciwnym razie, ta recenzja tylko jeszcze bardziej by ją krytykowała. Niestety, Zmiana nie ma się czym wybronić, to przeciętna książka, która ginie w tle innych naprawdę wartych uwagi historiach. Jeżeli komuś się ta trylogia podoba, to tylko się cieszę, że przynajmniej się nie zawiedliście, tak jak ja. No cóż, czasami trzeba trafić na słabsze pozycję, by jeszcze bardziej docenić te perełki ♥

| Autor: J. Sterling| Tłumaczenie: Monika Wyrwas- Wiśniewska| Cykl: The Perfect Game (tom 2)| Wydawnictwo: SQN| Data wydania: 15.02.2018r.| Liczba stron: 320| Gatunek: Obyczajowa i romans| Moja ocena: 4/10|


Książkę mam dzięki portalowi CzytamPierwszy! ♥

1 komentarz :

  1. Jakoś nie przemawia do mnie ta seria, ale to może i lepiej, przynajmniej będę miał szansę na zmniejszenie swojego stosiku ;)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka