#689 "To był sen, a ja już nie żyłem. Wszy­scy by­li­śmy mar­twi."- "Krew skrytobójców" ♥

Girton wraz ze swoją mistrz wracają po kilku latach do Maniyadocu, by w znanych rejonach szukać schronienia. Nie spodziewają się, że to miejsce nie już nie istnieje. Wszędzie trwają wojny, bo trzej królowie kłócą się o jeden rzeczywisty tytuł władcy. Jednym z nich jest przyjaciel Girtona- Rufra. Chłopak dowiaduje się, że ktoś czyha na jego życie i nie dopuści, by kolejna bliska mu osoba cierpiała. Czy uda mu się zapobiec tragedii? Jak poradzi sobie dalej z ukrywaniem swojej mocy?


Długo zastanawiałam się czy czytać tą pozycję, bo chociaż historię uwielbiam to jednak przez kilka kontrowersji związanych z wydawnictwem, miałam rozkminę. Jednak fabuła mi ciągle o sobie przypominała i uległam, co po skończeniu jej wyszło średnio. Pierwsza część zakończyła się tak, że szczękę zbierałam z podłogi, druga część rozpoczyna się pięć lat później i to już mocno zaskakiwało. Później zaszło w tym świecie tyle zmian, że głowa mała, mówiąc krótko.


Tak jak w przypadku poprzedniego tomu autor nie oszczędza czytelnika i od razu wrzuca go w środek akcji. Tutaj ciągle coś się dzieje, a ilość różnorakich wątków może niektórych przyprawić o ból głowy. Jednak dzięki temu się nie nudzimy! Walka o życie najbliższych, szukanie szpiega, ukrywanie swoich umiejętności, szkolenie się, poznawanie nowych realiów czy wszelkie działania wojenne. Na nudę nie ma co tutaj liczyć.


Jeżeli chodzi o postacie to przeszły dużą przemianę. Girton stał się bardziej zawzięty i impulsywny. Najlepiej by robił wszystko na już na teraz. Podejmuje przez to kilka nieprzemyślanych decyzji, co ma nie zawsze dobre konsekwencje. Stał się też bardzo zaborczy i wreszcie wyszła z niego ta młodzieńczość i bunt przeciw wszystkiemu, co uznaje za plus. Mistrz w tej części nie jest zbyt aktywnym bohaterem, więc tutaj trudno zauważyć przemiany. Za to Rufra to zmiana na totalnie inną osobę. Przez funkcję, którą pełni oraz nowych ludzi wokół siebie musiał w błyskawicznym tempie dorosnąć i podejmować odpowiedzialne decyzje. Przez te 5 lat przeżył i widział mnóstwo okropnych rzeczy, które mocno zmieniły jego nastawienie. Stał się wizjonerem i stara się dla ludzi najlepiej jak umie.


Żeby tylko nie słodzić to mam jedną rzecz, która totalnie mi nie podpasowała i chodzi mi o praktycznie sam finał książki. Nie będę zdradzać dokładnie, co się tam zadziało, ale postaram się lekko nakreślić. Wiadomo, że przez całą fabułę dążymy do ostatecznego starcia i kiedy już to nadchodzi, jest to takie od czapy, że mi ręce opadły i niedowierzałam. Miało być epickie starcie a pojawiła się wręcz parodia i obejście się smakiem. Tak się nie robi, chociaż po tej "walce" kolejne wydarzenia już trochę nadrobiły, ale i tak niesmak pozostał.


Ta trylogia to moje naprawdę wielkie odkrycie. Żałuję że nie jest o niej głośniej, bo to naprawdę niedoceniane tytuły a warte zapoznania się. Przez zawirowania z wydawnictwem zastanawiam się, czy w ogóle ostatni tom zostanie wydany... Zakończenie sprawiło, że najchętniej już bym czytała jak to wszystko się rozwiąże, a tak muszę chyba liczyć na cud.


| Autor: R. J. Barker| Tłumaczenie: Dominika Schimscheiner|  Wydawnictwo: Papierowy Księżyc| Seria: Okaleczone królestwo (tom 2)| Data wydania: 05.04.2023| Liczba stron: 556| Gatunek: fantastyka| Moja ocena: 7/10|


Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka