#591 "Czasem milczeniem jesteśmy w stanie wyrazić więcej niż słowami."- "Mój ostatni miesiąc" ♥

Śmierć babci oraz mamy mocno odbiła się na Sebastianie. Dochodzi do tego, że coraz częściej przekracza granice i doprowadza swoje ciało do ostateczności. Ojciec stara się mu pomóc i proponuje pomoc psychologów, jednak jako że chłopak jest pełnoletni nie może go do tego zmusić. Za to proponuje mu alternatywę. Skoro nie szanuje życia, które ma i które jest przed nim, niech zostanie wolontariuszem w hospicjum i zobaczy, jak to jest walczyć o każdy dzień. Tam poznaje Mateusza, któremu lekarze wyrokuję maksymalnie miesiąc życia, a on nie może się z tym pogodzić. Czy taki wolontariat pomoże chłopakowi? Kogo tam pozna?


Książka zapowiadała się naprawdę ciekawie. Wydawało mi się, że może być podobna do "Oskar i Pani Róża". No niestety nic z tych rzeczy. Dawno nie pisałam negatywnej opinii, ale nadszedł taki czas, a chciałabym poruszyć przy okazji kilka kwestii.


Może sam pomysł na fabułę nie jest taki zły. Jednak skoro Sebastian miał takie problemy od dłuższego czasu, czemu nie zostało to wcześniej zauważone? Dlaczego nie próbowano od początku mu pomóc. Gdy zaczynamy powieść, można odnieść wrażenie, że ojciec chce ogromnym szokiem go uleczyć. Co innego terapia, a co innego zobaczyć i przeżyć dzień w hospicjum. Patrząc na inną kwestię, główny bohater po jednym dniu już chce zmieniać swoje życie. Nie wiem kto po takim przeżyciu od razu przeszedł przemianę o 180 stopni, nawet nie poznając za bardzo pacjentów. Kolejna kwestia to ogólnie próba łamania tajemnicy. Nie chce za dużo zdradzać, ale takie zachowania nie powinny mieć miejsca, pomimo dobrych intencji.  


Bohaterowie także są tacy trochę nijacy. Autor głównie skupił się na ich gównianej przeszłości i nie mamy za bardzo jak śledzić ich zachowań w teraźniejszości. Trudno zrozumieć ich postępowanie i co nimi kieruje. Relacje pojawiają się praktycznie znikąd i trudno w to uwierzyć. Aggie to jedyna postać, którą szczerze polubiłam i była takim promyczkiem światła w całej książce. 


Z pozytywów mogę wymienić jej styl i wydanie. Było na tyle dobrze, że czytałam ją jednym tchem i strony uciekały w zawrotnym tempie. Jednak no nie, nie kupuję kompletnie tej książki. Przedstawia ważne tematy w zły sposób, trudno polubić bohaterów, a ich relacje pojawiają się znikąd. Przez większy nacisk na wydarzenia z przeszłości niż teraźniejszości trudno wczuć się w fabułę i w kulminacyjnym momencie zamiast wylewać morze łez, przeszło to przeze mnie bez żadnej reakcji.


Niestety historia miała potencjał, który nie został wykorzystany. Poruszane tematy zostały źle opisane i pozostawiały niesmak. Bardziej interesowały mnie postacie drugoplanowe niż główni bohaterowie. Jest mi z tego powodu niezwykle przykro, bo naprawdę miałam nadzieję, że dostanę dorosłą wersję "Oskara i Pani Róży". Też mam problem z poruszaną kwestią homoseksualności, bo nie licząc jednej rozmowy głównego bohatera z mamą i kilku pocałunków z drugim bohaterem to nic o tym więcej nie było. Nie był on nawet w tym potrzebnym, można to było pociągnąć jako przyjaźń, zwłaszcza patrząc na czas jacy mieli bohaterowie. No niestety, nie chce się dłużej nad nią wyżywać, ale jestem zawiedziona...


| Autor: Marcel Moss| Wydawnictwo: Filia| Data wydania: 01.06.2022| Liczba stron: 336| Gatunek: literatura młodzieżowa| Moja ocena: 3/10|

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka